-Sasuke Uchiha, wyjaśnisz mi, proszę.. CO TO MA ZNACZYĆ?! - krzyknął ostatnie słowa na całe gardło. Jednak nie wytrzymał. Zupełnie, jak wtedy, gdy przyszli oskarżyć go o zabicie swego przyjaciela, którego traktował, jak brata. Był gotów ich bić do śmierci, gdyby nie przerwał mu wtedy ototo. Dla niego zrobi wszystko.
- Nie krzycz na mnie, Panie Wiecznie Opanowany, do cholery! - odpowiedział mu krzykiem. - Nie starałem się tak po to, byś na mnie krzyczał! Znam prawdę. To znaczy.. Nie wiem, czy to prawda, czeka mnie długa rozmowa z Tobą, lecz na razie.. - wskoczył bratu na kolana wtulając nos w zagłębienie jego szyi, a dłonie zaciskając z tyłu na jego granatowej bluzce - ..mmmhhhh - zamruczał czując bliskość ukochanego brata. Popchnął go kładąc na plecy, a sam lądując na jego klatce piersiowej swoją własną - tak się cieszę, że jesteś, Itachi. - obsunął się trochę i położył twarz bokiem tuż nad bijącym sercem starszego brata, wsłuchując się w to, które leczyło swym biciem pozostałości po jego zmasakrowanej duszy. - Wiesz, ile ja nocy przez to nie przespałem? Zobaczysz, nie uciekniesz przede mną nawet śmiercią. Nic Cię przede mną już nie ochroni. Jesteś mój. Tylko. Zapłacisz mi za to wszystko spędzając ze mną resztę mego życia. Zrobię Ci takie piekło na ziemi za to, co mi robiłeś, że nawet sobie nie wyobrażasz. A ja tak bardzo za Tobą tęskniłem i Cię kocham. Tak cholernie mi Ciebie brakuje, jak mogłeś mnie tak zostawić?! - zaprzestał na chwilę mówienia czując, jak głos mu się łamie. Nie chciał płakać. Nie mógł. A jednak. Kilka zdradzieckich łez zagościło w oczach - Eh, wiem, prowadzę monolog, ale cieszę się, że jak zawsze mnie słuchasz... Jeśli jeszcze przyznasz, że mnie kochasz, chyba umrę ze szczęścia, Itachi! - pisnął podekscytowany wizją spędzenia reszty życia z ukochanym, kochającym go aniki - Słyszysz mnie? Itachi? Itachi? Itaachi! ITAAAAACHI! - wrzasnął i podniósł się na rękach z leżącego pod nim brata, który tylko uniósł dłoń i puknął młodszego w czoło, na co ten zmarszczył zabawnie nosek. Jak kiedyś, pomyśleli jednocześnie.
- Słucham Cię przecież, ototo. Skoro niby znasz prawdę, litości... Jak możesz jeszcze wątpić w to, czy Cię kocham? Jestem osłabiony, to po pierwsze. A po drugie... On.. Tak myślałem. Domyślałem się, że ten gad wie coś więcej, niż mi mówił, że wie. I teraz jeszcze Ty to.. - spojrzał z poważnym zmartwieniem wymalowanym na twarzy w drugą parę czarnych tęczówek. Saske nic nie odpowiedział. Głupio mu trochę się zrobiło. Najpierw krzyczał, że go zabije, potem zabił, a teraz ożywił. Sam nie wiedział, czego chce. - Więc tak.. Moment, daj mi pomyśleć. - mijały sekundy niezręcznej ciszy - Dobrze, więc sytuacja jest następująca.. Zabiłeś mnie. - prychnął z lekkim rozbawieniem w głosie - Przywróciłeś do żywych.. - syknął z ironicznym uśmiechem - Kocham Cię, wiecznie niezdecydowany braciszku. - zaśmiał się i potargał młodszemu włosy z rozbawieniem spoglądając w drugą parę onyksowych tęczówek z uśmiechem. "Tak lubieżnie. Tak przyjacielsko. Tak z miłością. Której tak potrzebuję. Tylko od niego. Kocham go ponad wszystko. Zawsze tak było. Właśnie zdałem sobie z tego sprawę..." - pomyślał Saske, również uśmiechając się.
- Itachi, ja tak się cieszę, że jest jak dawniej! Znów mi to mówisz.. - rzucił się na szyję - Już mam wszystko zaplanowane! - krzyknął wstając ze zmęczonego brata. - Mam, co prawda, niewielką, ale silną drużynę, której z resztą jestem liderem. - zerknął z ukosa na leżącego i wpatrującego się w niego brata - Gratulacje się należą. - prychnął z wyrzutem. - No, nieważne. - kontynuował - Więc, jak już wspomniałem, znam prawdę. - skwaszona mina mrożonki, tfu, Itachi'ego, nie uszła jego uwadze - Nie patrz się tak! Nigdy nie wybaczę tego tym wszystkim ludziom, Itachi, nigdy! - krzyknął wyraźnie zdenerwowany wspomnieniem cierpienia ukochanego brata - Oni wszyscy, starszyzna i ci idioci wyśmiewający Cię, a korzystający nieświadomie z pokoju, jaki sprowadziłeś na tę samolubną wioskę! W ogóle, jak Ty mogłeś?! - czuł na nowo łzy gromadzące się w oczach błyskających nienawiścią - Jak, do cholery, mogłeś to wszystko robić! Przecież mogłeś mnie chyba z sobą zabrać, prawda?! Doskonale wiesz, że zawsze Cię kochałem, oni wszyscy Ci do pięt nie dorastają, a Ty dla nich tyle robiłeś?! Nikt i nic dla mnie nie liczyło i nie liczy się bardziej od Ciebie, wystarczyło żebyś mnie przeprosił, już nie będę mówił o wyjaśnianiu takich spraw kilkuletniemu dziecku, ale ja za jedno Twoje słowo skruchy zawsze byłem gotów Ci wybaczyć, a Ty?! TY MNIE DO CHOLERY ZOSTAWIŁEŚ SAMEGO I KŁAMAŁEŚ W ŻYWE OCZY! Przecież wiem, że dla Ciebie to też raj nie był, czemu więc, do jasnej kurwy nędzy, CZEMU?! - darł się na cały dom. Emocje go dosłownie rozsadzały, już dawno miał napuchnięte od płaczu, czerwone policzki. Itachi dalej siedział z kamienną twarzą i obserwował zdenerwowanego braciszka.
- Czemu, pytasz? - odezwał się czystym, jak zawsze za życia, głosem - Sasuke, nie chcę Cię obrażać, ale jesteś idiotą, braciszku. - o dziwo, nie tchnął w te słowa rozbawienia ani trochę. Wypowiedział je z powagą godną Tuska. - Widać, że nie znasz prawdy, albo po prostu nic nie rozumiesz. Gdybyś rozumiał, nie pytałbyś o takie głupoty. A może, to tylko Twoje wyrzuty skierowane do mnie pod wpływem negatywnych emocji, hm, braciszku? Mam teraz od początku wyjaśnić Ci moje myśli i powody, przez które postępowałem tak, a nie inaczej, czy tylko przeprosić za to, że poznałeś niewygodną prawdę? - zironizował, a Sasuke zatkało. Teraz Itachi, według Sasuke, powinien wziąć go w ramiona i obiecać, że już zawsze będą razem żyli gdzieś daleko od problemów tego świata, a następnie zakończyć ciężką dyskusję. A on? A on, nie dość, że o czymś śmie rozmyślać i nie mówić tego na głos przed młodszym bratem, to jeszcze sobie ironizuje. Był tylko zdenerwowany, chociaż tego w głosie usłyszeć nie dało się rady - Myślisz, że dla mnie to było miłe? Miłe, to wszystko robić i mówić najukochańszej osobie? Nie. Nie było ani trochę, a jednak robiłem to, mając na uwadze, jako priorytet, dbać o Ciebie. Chciałem tylko pierwszorzędnie zapewnić dobro i szczęście w przyszłości Tobie, a drugorzędnie pokój w wiosce. Nie tak miało być, rozumiesz?! Ta gadzina, nikt, nikt nie miał prawa powiedzieć komukolwiek prawdy. Miałeś mnie zabić, wrócić do Konohy, zyskać dobrą sławę dla naszego klanu, odbudować go z ukochaną kobietą i przy okazji, zabijając mnie, stać się wystarczająco silnym. Ten pieprzony Madara, do cholery, jak zawsze musiał wetknąć nos w nie swoje sprawy.. - syknął pod nosem wpatrując się w ścianę. Sasuke na nowo łzy zagościły w oczach. Myślał, że aniki się ucieszy, że teraz będzie mógł żyć z nim, że nie ma on już mu nic za złe, że wszystko wybaczył.. A on był zły. Autentycznie, cholernie na niego zły, aż ścisnęło młodszego Uchihę w gardle, jednak po chwili, patrząc na swoje stopy, cicho wycisnął z siebie te słowa.
- Ty mnie teraz nienawidzisz, prawda? - zapadła cisza. Starszy nie spodziewał się takiego pytania.
- Nie to, że Cię nienawidzę, nie bądź głupi, braciszku. Ja tylko jestem nieco zdenerwowany. "Nieco? -.-'" - pomyślał Saske. - Cały mój szyderczy plan poszedł w pizdu.. (Żartuję, nie powiedział tak XD) - Cały czas starałem się, by wszystko wyszło zgodnie z moim planem.. - nie dokończył.
- Przestań pieprzyć ciągle o tym planie! - teraz, to młodszego nerwy porwały - Wiesz, jak ja cierpiałem przez Ciebie?! Nie, właśnie, nie przez Ciebie... Przez Twój brak! Nie musisz wyjaśniać, wiem to wszystko.. >.<' Ale ja mam już plan! Zemszczę się wraz z Taka, moją drużyną, o której już Ci wspomniałem, na wiosce ukrytej w liściach, a potem.... - kolejny nie dokończył. Teraz Itachi mu przerwał.
- Mógłbyś powtórzyć? - cisza. Sasuke doskonale wiedział, że jego brat nie ma zgorszonego słuchu, a jego słowa, mimo, że tak uprzejmie do niego skierowane, mówiły jasno i wyraźnie "CO TY, DO CHOLERY, MÓWISZ?! ZAMILCZ....". Od zawsze nie umiał sprzeciwić się zezłoszczonemu bratu. Gdy ten był choć trochę zły na małego ototo, ten zwykł nakrywać się w łóżku po czubek głowy kołdrą i cicho płakać. Tak ciężko mu było patrzeć na zawiedzionego aniki, skrucha zawsze brała nad nim górę. Teraz nie było inaczej, niż kilkanaście lat temu.
- Przepraszam, Itachi... - wypowiedział cicho oglądając czubki swych butów, jakby od nich teraz zależały losy świata - Nie chcę byś się złościł, ale zrozum to, że mnie rozsadza od wewnątrz, jak sobie tylko wszystko przypominam. - gdy kilkuletni Sasuke wyrażał przeprosiny, Itachi'ego zawsze ściskało wewnątrz, jak mógł doprowadzić czymś swego kochanego ototo do płaczu. I znów powtarza się sytuacja sprzed wielu lat. Starszy Uchiha podszedł do młodszego i otoczywszy go ramionami, przytulił szepcząc - No już dobrze, nie przepraszaj. Na prawdę chcesz zniszczyć to, co stworzyłem? Wiem, że dla Ciebie to trudne, doskonale to rozumiem, ale nie możesz żyć tylko żądzą zemsty. Proszę, Sasuke, nie odbieraj nikomu tego pokoju, dla którego się poświęciłem. - zacisnął mocniej ramiona wokół brata - Mówiłeś, że chcesz ze mną spędzić resztę życia, ale się mylisz. Nie chcesz tego. Powinieneś wrócić do Konohy i tam szukać szczęścia wśród przyjaciół. Nie zasługuję na to, byś oddał mi tę część swego życia. Proszę, zabierz swą czakrę z mojego ciała. - myślał, że przemówi do brata, a ten go posłucha, jak zawsze. Och, jakież było jego zdziwienie, gdy został gwałtownie odepchnięty przez dłonie swego ototo. Spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- NO CHYBA SOBIE ŻARTUJESZ! ITACHI, JESTEŚ POWAŻNY? TY WIESZ W OGÓLE, CO DO MNIE MÓWISZ? - wybuchł falą gniewu. - Myślisz, że jestem taki głupi, by słuchać tych bzdur?! Po cholerę ja Cię przywoływałem z otwartymi ustami, było mi je Tobie zakleić... Posłuchaj. Nie wiem, czy wiesz, ale JA Cię przywołałem nie dlatego, byś teraz kazał mi wracać do Konohy! Owszem, mógłbym, ale nie chcę, czego tu nie rozumiesz?! Jestem na tyle duży, by podejmować decyzje samodzielnie, więc nie pieprz mi tu, że nie zasługujesz na to, idioto! Ty masz aż tak zaniżoną samoocenę? Nie wmawiaj mi więcej, że Cię nienawidzę, rozumiesz?! Myślałem, że Cię nienawidzę, bo wierzyłem w prawdę, którą mi wmawiałeś przez te lata, a skoro okazało się, że ta prawda prawdą wcale nie jest, logicznym staje się, że moja nienawiść jest również iluzją! Sam tak mówiłeś, nie pamiętasz?! Kochałem Cię i kocham od zawsze, czego jeszcze nie rozumiesz? - Itachi stał przed nim i słuchał tego wszystkiego. No w sumie, to prawda, co mówił, a raczej wrzeszczał jego ototo.
- Ale z Ciebie nerwusek...
- Ciekawe, czyja to wina! - odgryzł się i odwrócił teatralnie prychając z rękoma skrzyżowanymi na piersi oświadczając, że jest wielce obrażony.
- Sasuke, kochany - znów zbliżył się do braciszka i objął go od tyłu ramionami - Ja Cię w pełni rozumiem, ale proszę, postaraj się zrozumieć mnie. Nie chcę, byś doprowadził do wojny w Konoha, a możesz przez swoją siłę. Owszem, nie musisz mnie słuchać, decyzje możesz podejmować samodzielnie i nikt Ci tego nie zabroni, ale proszę...nie powinieneś niszczyć tego, co stworzyłem. Zrobię, co zechcesz, ale nie doprowadzaj do wojny, bo oboje wiemy, że dałbyś radę. Jednak, czegokolwiek nie postanowisz i nie zrobisz, kocham Cię... Kochałem od zawsze i ponownie przepraszam.. - Sasuke znów się wzruszył, jednak nie dał tego po sobie poznać. Położył swe dłonie na dłoniach obejmującego go od tyłu brata.
- Nie wiem, jak dam radę uciec myślami od zemsty, jestem wściekły, ale Twoja obecność i tak o niebo poprawia mi humor, aniki. Dobra, możemy zakończyć ten temat? Nie mam zamiaru już rozmawiać o tym, co było. Przedstawię Ci mój plan. Po pierwsze, za chwilę zawołam Karin, dziewczynę z mojej grupy Taka, która postara się poprawić Twój stan zdrowia i zlikwidować wadę wzroku tyle, ile da radę. Jest teraz gdzieś w lesie. Po drugie, zamierzam zamieszkać na stałe gdzieś z daleka od Konohy, być może w innej wiosce, a może poza nimi.. Jeszcze się zobaczy. A Ty, oczywiście, idziesz ze mną, bracie. Nie myśl nawet o ucieczce, czy jakichś sztuczkach, jak już wspominałem, nie uciekniesz przede mną, a resztę życia, które Ci podarowałem masz spędzić ze mną. Oto Twoja kara. - gdy skończył poczuł jeszcze mocniejszy uścisk.
- To najsłodsza kara, jaką kiedykolwiek dostałem, chociaż za wszystkie moje grzechy zasługuję na śmierć w męczarniach. Kocham Cię, ototo, i jeszcze raz przepraszam, być może kiedyś mi wybaczysz. - Itachi rozczulił się wyznaniem Sasuke, ale wiedział, że naprawdę jego osamotnione kochanie potrzebuje teraz jego. "Jednak mnie kocha.." Rzeczywiście jest tak, jak kiedyś, gdy to był dla swojego ototo wszystkim. Tak jest zapewne i teraz, skoro woli z nim spędzić resztę życia i na dodatek, poświęcił dla tego połowę swego własnego. Po krótkiej chwili usłyszeli, jak ktoś wchodzi do niewielkiego domku i kieruje się do pomieszczenia, w którym stali. Do pokoiku weszła czerwonowłosa dziewczyna w okularach. Na widok pogodzonych braci uśmiechnęła się. Kochała Sasuke. Nie kochała go w ten dziecinny sposób, kiedy to poniżało się ukochaną osobę tej, którą samemu się "kochało", by stać się dla niej numerem jeden. O nie. Dla niej liczyło się to, by jej obiekt westchnień był szczęśliwy, wtedy ona sama również była. Prawda, była nieco zazdrosna, ale uśmiechający się w tak szczery sposób Sasuke wynagradzał jej to, chociaż wiedziała, kto do tego doprowadza swą obecnością. Bracia oderwali się od siebie. Itachi usiał na stole.
- To on? - wskazała kiwnięciem głowy na starszego.
- Tak. Postaraj się, proszę. - zarówno Karin, jak i starszy Uchiha zdębiali słysząc to słowo z ust Sasuke. "To on w ogóle takie zna..?" - pomyśleli oboje.
- Boże, Sasuke, jakie Ty trudne słowo znasz... - wypowiedziała dziewczyna patrząc się ślepo w szoku na młodszego z braci.
- Ha-ha, bardzo śmieszne. Raz próbuję być miły i o, jak mi się odpłacacie. - prychnął.
- Uspokój się, złośniku. - zachichotał - Jesteś medyczką? - tym razem Itachi zwrócił się do dziewczyny.
- Hmm, chyba można to tak ująć. - powiedziała z uśmiechem.
- Dobrze, zaczynaj, Karin. - dziewczyna na te słowa od razu wzięła się za robotę. Sasuke poszedł zrobić kawę Itachi'emu. Wiedział, że ten ją uwielbia. Po kilku minutach wrócił do pomieszczenia z kubkiem wrzącego napoju. Położył go gdzieś w rogu, a sam podszedł do stołu, na którym leżał jego aniki i stała nad nim w pełnym skupieniu Karin. Nie odzywał się, tylko przyglądał. Jeździł wzrokiem po całym nieruchomym ciele, od czubka głowy, przez hebanowe włosy, przymknięte oczy, lekko wystające obojczyki, pięknie wyrzeźbiony, blady tors, nieco dłuższe od jego własnych, długie nogi i stopy. Kochał go całego, pomimo, że przez niego tak cierpiał. Kochał go i nigdy nie przestanie, to w końcu jego brat, który dla niego i wioski poświęcił swe życie. Teraz kolej Sasuke. Cieszył się, że wreszcie będą mogli żyć razem. Nigdy nie potrzebował nikogo więcej prócz swego aniki. Był, jest i będzie dla niego całym światem. Światłem w jego życiu. Od małego marzył, by całe życie spędzić tylko z nim, nawet w okresie dojrzewania nie myślał o nikim innym. Kochał? Itachi'ego. Nienawidził? Itachi'ego. Dalej kocha? Również go. Tylko jedna sprawa go jeszcze gryzła, a mianowicie, słowa Tobiego o niewyrównanych szansach, że gdyby Itachi chciał, to Sasuke by już dawno wąchał kwiatki od spodu, że nawet w walce nie wykorzystał w pełni swych możliwości. Nie wiedział, czy poruszać ten temat, czy zostawić tak, jak jest i brnąć do przodu.
- Gotowe. - wyrwała z zamyślenia Sasuke, czerwonowłosa dziewczyna - Udało mi się zlikwidować jego chorobę. To znaczy tą, przez którą pluje krwią.. Nie było to trudne, w ciele ma teraz Twoją, w pełni zdrową czakrę, Sasuke. Powinna poradzić ona sobie z szybkim przywróceniem go do formy. Co do wady wzroku, to niestety, ale całej nie udało mi się pozbyć, za to w 97% odzyskał bardzo dobry, przeciętny ludzki wzrok. No i raczej udało mi się zatrzymać rozwój choroby, czyli nawet, gdy będzie korzystał z sharingana, to gorzej niż teraz być nie powinno. To tyle, co do mojego zadania.
- Dziękuję.. Bardzo dziękuję. - powiedział cichym głosem Saske. Znów oczy o mało nie wypadły pozostałej dwójce z orbit. Rzeczywiście, Itachi ma na jego zachowanie spory wpływ. "Ciekawe, jakie jeszcze zna grzeczne zwroty." - przebiegło starszemu przez myśli. Karin słysząc to zarumieniła się, po czym już chciała kontynuować odnośnie planu zemsty na wiosce liścia, lecz wyprzedził ją młodszy Uchiha.
- Karin, zmiana planów. Dziękuję Tobie, Juugo i Suigetsu za chęć towarzyszenia mi, jednakże niestety, ale tu nasze drogi się rozchodzą.
- C-co?! Co to ma znaczyć? Nagle ci się odwidziało? - ledwie co nie zachłysnęła się powietrzem, gdy to usłyszała. Sasuke ciągle nawijał o tej zemście, która była dla niego wszystkim, według wszystkich dookoła, a teraz od tak sobie zmienia plany.
- No bo widzisz, ja nie chcę go denerwować..... - stwierdził cicho spoglądając ukradkiem na swego aniki.
- Denerwować? Sasuke, czy ty aby na pewno siebie słyszysz? Przecież my wsz...
- Zamknij się już! Powiedziałem, więc tak będzie. Nie chcę, by on się na mnie gniewał, wybacz. Zamierzam jak najszybciej opuścić to miejsce i znaleźć stałe miejsce pobytu. Nie martw się, oddam wam należytą część pieniędzy. - skończył i spokojnym krokiem podszedł do nieco ostudzonego już kubka z kawą naturalną. Podał go bratu.
- Dzięki, Saske. - mruknął tylko wdychając kojący zapach. Och tak, uwielbiał świeżo zaparzoną, gorącą kawę.
- Nie rozumiem cię, ale... Echhh, dobra, zgadzam się.
- I tak nie masz wyboru.
- No wiem... - odparła z poważną miną. - Pieniądze są tam, gdzie je zostawiłeś? - spytała, po czym, po otrzymaniu odpowiedzi potwierdzającej w formie kiwnięcia głową, udała się do "kuchni". Wyciągnęła wszystkie pliki banknotów i ukradzione karty kredytowe, jakie tam znalazła. Wróciła do braci. Itachi siedział i z lekkim uśmiechem lewą ręką obejmował tulącego się obok niego ototo, a w prawej dzierżył kubek z napojem. Rozłożyła wszystko na podłodze. Znów wróciła do kuchni, lecz tym razem, do następnej kryjówki. Po wyciągnięciu i wysypania wszystkich pieniędzy i kart kredytowych ze wszystkich znanych jej kryjówek, stanęła nad "łupem" wysypanym u stóp Uchichów, bacznie obserwując zeskakującego z kolan starszego brata, Sasuke. Całkiem pokaźna góra się zrobiła. Itachi nie wierzył oczom, że tyle udało się jemu braciszkowi z tą swoją całą drużynką zdobyć.
- Podziel na dwie części, Sasuke. Jedna dla Ciebie i Itachi'ego, druga mi, Juugo i Suigetsu. - stała dalej obserwując poczynania ukochanej osoby.
- Nie pogniewacie się, jak ja swoją część wezmę w sprawdzonych kartach kredytowych, prawda? - było to pytanie retoryczne, mamroczącego co chwilę coś pod nosem siedemnastolatka, a jednak usłyszał ciche potwierdzenie z ust czerwonowłosej. Nie chciało mu się ciągać ze sobą kupy banknotów. Karty kredytowe są o wiele łatwiejsze. Po kilku minutach leżały już dwie kupki pieniędzy i kart.
- Ta wasza. - pokazał na większą.
- Domyślam się, tylko ciekawe, jak ja to uniosę..
- Nie martw się, my zaraz wyruszamy w drogę, więc zawołasz ich i się już sami podzielicie resztą. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy iść i znajdziemy jakiś nocleg w którejś z wiosek. Chyba wioska wiatru jest najbliżej, o ile mi wiadomo. Tam dziś przenocujemy, dobrze, Itachi? - teraz pytanie skierował spoglądając na brata.
- Tak, tak, dobrze, tylko... Ech, czy jest sens pytać się, skąd masz taką ładną sumkę, Saske, czy lepiej oszczędzić sobie trudu?
- Eee, nie powinieneś się przemęczać przed drogą. - machnął ręką i zaczął chować około czterdziestu kart kredytowych i kilka plików banknotów do różnych miejsc w jego odzieniu temu przeznaczonych. Starszy Uchiha wziął płaszcz leżący na ziemi i ubrał go dopijając kawę. Rzeczywiście, po zrobieniu przez tę dziewczynę czary mary czuł się o wiele lepiej. Czuł, że spokojnie może wyruszać. Gdy oboje byli już gotowi do drogi, pożegnali się już tylko z Karin i natychmiast ruszyli. Mało rozmawiali w drodze, zwykle to Sasuke tylko narzekał, jak to tęsknił za Itachim i mówił, jak bardzo cieszy się wizją idealnego życia już tylko we dwójkę. Nikt mu więcej do szczęścia potrzebny nie był. Trochę go to martwiło, jednak nic o tym nie wspominał. Raz też mu przez myśli przebiegło, że może Itachi potrzebowałby kogoś, lecz szybko skarcił się za te myśli. Jego aniki nie potrzebuje nikogo, prócz swojego ototo, przynajmniej w to wierzył. Po kilku godzinach drogi, około 5 byli już przed bramą wioski wiatru. Prześlizgnęli się bez większych problemów u straży.
- Dobra, najpierw trzeba poszukać jakiegoś noclegu, bo na razie, to jesteśmy bezdomni.. - zachichotał młodszy z braci. Itachi spytał się jakiejś starszej kobiety, gdzie mogą zanocować, a ta wskazała im oddalony o zaledwie kilkanaście minut drogi pieszo hotelik. Szybko znaleźli się w holu. No i pierwszy problem.
- Na prawdę mi przykro, ale aktualnie mamy tylko do wynajęcia pokoje jednoosobowe.
- O rany. - stęknął Saske. Wiedział, że na razie muszą się przemęczyć, bo nie mają zwyczajnie innego wyjścia, dopóki nie kupią własnego domu. - No dobrze, niech będzie. Dziś najwyżej jeden zwali drugiego na podłogę.. - rzekł z poważną miną. Itachi tylko cicho prychnął rozbawiony. Też się cieszył, że nie musi już nosić tej zimnej maski, nareszcie może spokojnie śmiać się przy swoim ototo i wyznawać mu, jak bardzo go kocha, ile tylko zechce. A Sasuke kochał jego śmiech. Szczery uśmiech. Błyszczące, czarne oczy. Młodszy opłacił wynajmowany pokój na najbliższe dwie noce i kolejny dzień, po czym, dostawszy kluczyk do pokoju numer 543, skierował się do schodów.
- Sasuke, tam jest winda. - wskazał dłonią na parę metalowych drzwi.
- A co nam zaszkodzi mały spacerek? - powiedział z poważną miną. Niemalże widać było w niej strach.
- Wiesz, że mamy pokój na piątym piętrze? Chcesz iść tyle po schodach?
- A co się nam stanie, nic... - skierował przerażone teraz spojrzenie na windę.
- Boisz się windy? - spytał Itachi z powagą. "Niech go szlag" - pomyślał Saske "Czy on do cholery zawsze, ale to zawsze musi wysnuć najprawdziwszą teorię?!"
- Nie! Nie, nie nie, co to, to nie, ja się boję? Niee, ja się nie boję, nie boję, nie boooję. - odpowiedział lekko zdenerwowany odwracając wzrok od badawczego spojrzenia aniki.
- Oj no przestań, wiem, że pewnie naoglądałeś się tych filmów, jak to zawsze winda spada w dół, płonie, i tak dalej. Posłuchaj, to nie jest film, a rzeczywistość, nic Ci się ze mną nie stanie. Jakby coś było nie tak, to przecież zawsze mogę połamać te metalowe drzwi wraz ze ścianą i normalnie, z Tobą oczywiście, wyjść. Nie jestem kaleką, żyję przecież. No i jestem zmęczony, nie każ mi biegać po tych schodach.
- No to skoro jesteś zmęczony, jak niby zamierzasz rozwalić te drzwi i wyjść ze mną, coo? - złapał go za..... słówko.
- Sasuke, nie będziesz chyba całe życie bał się wchodzić do windy. Od tego są też przyciski bezpieczeństwa, głupiutki braciszku. Proszę, zaufaj mi, sił na uwolnienie nas mam. Proszę, zrób to dla mnie, ototo. - a ten, jak zwykle, nie mógł oprzeć się jego proszącemu tonowi głosu. Nawet, jeśli ma położyć na szali losu swoje życie. Chwila ciszy.
- Hmm, zadecydowałem! - rzekł głębokim głosem, podnosząc do góry całą rękę, a z niej trzymając w pionie palec wskazujący. - Poświęcę się dla Ciebie, aniki. Chociaż pewnie umrę spalony żywcem lub zgnieciony, a w najlepszym wypadku resztki moich kości uda się uratować i złożyć do grobu.
- Jak Ty dramatyzujesz.. Ale dziękuję, a teraz chodźmy. - powiedział kierując się do windy. Nacisnął guzik, a drzwi się rozsunęły oświadczając, że są gotowe na przyjęcie do swej kabiny gości. Saske stanął z niemałym lękiem w oczach przed dziełem szatana, jak nazwał w myślach windę.
- No chodź, nie bój się, przecież jestem z Tobą. - mówiąc to objął go ramieniem w talii i pchnął delikatnie do środka. Drzwi się zamknęły i winda ruszyła, a Itachi nie wiedział, czy śmiać się z tego widoku, czy raczej pocieszyć brata. Otóż, ów widok składał się z trzęsącego, siedzącego skulonym w kącie ciała Sasuke. Starszy z braci klęknął przed nim i objął szczelnie swymi ramionami jego własne.
- Nie bój się, ototo. Widać nawet tacy, jak Ty się czegoś panicznie boją. - tulił go jeszcze chwilę czując, jak ten się uspokaja w jego ramionach trzymając swe pięści zaciśnięte na otaczających go rękach aniki. Winda wydała charakterystyczny dźwięk. Itachi odsunął się nieco od brata uwalniając go z uścisku, a ten, jakby nigdy nic, gdy drzwi się rozsuwały, przyjął swą dumną pozę męskiego drania, uniósł delikatnie podbródek w górę i ruszył przed siebie. Starszy udał się za nim śmiejąc się cicho z jego nagłej zmiany zachowania.
- Aleś Ty męski i twardy się zrobiłeś, braciszku..
- Cicho, to była tylko chwila słabości. - Itachi już nie kontynuował, obserwując już tylko ciężko stąpającego po podłodze w kierunku ich pokoju Saske. "Tak, chwila słabości, a o mało nie popłakał się mi w koszulę. On jest taki zabawny i rozkoszny, mój mały, głupiutki braciszek.." - pomyślał z zadowoleniem dorównując bratu kroku. Szybko odnaleźli swój pokój. Sasuke zamknął go na klucz od wewnątrz. Oboje stanęli na środku pokoju równocześnie mierząc wzorkiem niewielkie, jednoosobowe łóżko. Westchnęli. Nie wyglądało to za dobrze.
- Wiem, że jesteś zmęczony, ale przydałoby się pójść do miasta po zakupy. Nie masz choćby nawet ani jednego shurikena, więc broń też trzeba kupić. Koniecznie jeszcze ubrania i jedzenie. No i bym sobie przy okazji może coś nowego wypatrzył, moja katana jest nie do użytku po naszej walce. - niechętnie wspominał to wydarzenie. - Trzeba zrobić zakupy i poszukać w miarę szybko nowego mieszkania. - skończył chodząc i rozglądając się po tymczasowym miejscu pobytu.
- Jest już późno.. A co powiesz na to, że dziś już tylko zamówisz kolację, umyjemy się, wypoczniemy, a jutro pójdziemy zrobić te kompletne zakupy i poszukamy mieszkania, hm?
- Jasne, zróbmy tak, tylko.. No bo ja... Ja chcę... Ja...- "Boże, czego on może chcieć?!" - pomyślał Itachi słysząc jego jąkanie się - Ja chcę.. No żeby... Tego, no... Jak to...
- Saske, wszystko w porządku?
- Tak! B-bo ja... Ja chcę... Ja...
- Ty chcesz...?
- Ja chcę? Ych, tak, tak, ja chcę.. Ja chcę.. Pomyślmy, czego ja mogłem chcieć... - podrapał się teatralnie po głowie. - Ach, tak! B-bo ja.. Ja chcę, tego, no.. Kota..... - Itachi'ego zatkało. To on tak jęczy o kota? O mało nie dostał tu nerwicy, bo ten tylko prosił o kota? Zaczął mieć wątpliwości, czy aby na pewno chce takie zwierzątko, o którym on teraz myślał.
- Takiego zwierzaka? Cztery łapki, pyszczek, futerko, ogonek...?
- Tak, dokładnie takiego! *^*- odetchnął z ulgą.
- Saske, i Ty tak się jąkałeś tylko dlatego, że chcesz kota?
- No bo... Ja... Ja chcę... Ja.... Tego no.. Bo ja kiepsko... No bo... Ja.... Tego....
- Dobrze, nie kończ tego Sasu, bo pewnie przegapimy noc, a przy odrobinie szczęścia skończysz to zdanie nad rankiem. Nie ma sprawy, kupimy ładnego kota, jak tylko znajdziemy mieszkanie.
- Dzięki, to dla mnie wiele znaczy..
- Nie ma sprawy, rozbroiłeś mnie kompletnie tym pytaniem. - zaśmiał się.
- Mógłbyś pójść na dół i coś zamówić do jedzenia? Bo ja nie wiem, co Ty chciałbyś zjeść, a mi tam wszystko obojętne, bo i tak wszystko, co wybierzesz jest dobre. - powiedział, a następnie dał jedną z kart kredytowych bratu.
- Mhm. - mruknął i wyszedł zostawiwszy ototo samego. Szedł szybkim krokiem przyglądając się karcie, aż nagle wpadł na coś. A raczej, na kogoś. Na jakąś istotę. Dosyć ładną, istotkę.
- Przepraszam najmocniej, zapatrzyłem się.. - rzekł nerwowo i pomógł brunetce wstać z ziemi.
- Heh, nic się nie stało, powinnam patrzeć, gdzie idę, chociaż to wyszło mi teraz na dobre, bo mogę Cię poznać. Przystojny jesteś. - powiedziała z podziwem lustrując idealną wręcz sylwetkę Itachi'ego. - Jestem Anna, a Ty jesteś...?
- Itachi. Uchiha Itachi i jeszcze raz przepraszam. Przystojny? - spoglądał z zaciekawieniem na Annę. Dziewczyna na oko 17, 18 lat, kilka centymetrów niższa od Uchihy, dosyć pokaźny biust wyeksponowany dekoltem w jej opiętej biało-czarnej sukience sięgającej niecałej połowy zgrabnych ud. Zielone oczy, czarne włosy, brwi i rzęsy. Śliczne zestawienie.
- Itachi.. Uchiha? Skądś kojarzę to nazwisko, ale niestety teraz jakoś sobie przypomnieć nie mogę. Tak. Piękny. Nie dałbyś się może przypadkiem zaprosić na kawę w ramach przeprosin za ten wypadek? - spytała melodyjnym, nie drażniącym uszu głosem.
- Może. - odpowiedział, dźwięcznie przeciągając głoski, a wzrok skupiając w intensywnie zielonych oczach.
- Więc może jutro, powiedzmy, o 19 u mnie? Pokój numer 581. Jeśli zechciałbyś ucieszyć mnie swoją obecnością, przyjdź. Będę czekać. - puściła mu oczko i odwróciła się kierując do tego właśnie pokoju. Pewnie skądś właśnie wracała do siebie. Itachi pomyślał, że nawet mógłby przyjść do tej uroczej dziewczyny. Za wcześniejszego życia nie interesowały go w ogóle kobiety, a żeby czasem rozładować napięcie, pieprzył się z wybrankami z Akatsuki. Bez żadnego uczucia, czysty seks dla rozluźnienia się. Niemalże wszyscy z Akatsuki go pragnęli, więc głosu sprzeciwu nigdy nie usłyszał. Każdy ma zachcianki, a on nie był wyjątkiem. Może spróbować z kobietą? Z tą myślą udał się windą na dół do recepcji, gdzie złożył zamówienie na kolację. Po opłaceniu dań wrócił do pokoju. Nie zastał w nim Sasuke, ale domyślał się, co ten teraz robi słysząc odgłos wody lecącej spod prysznica w łazience. Usiadł wygodnie na kanapie i włączył telewizor. Za kilka minut zaczynać się będzie jakaś komedia. Jak dawno ich nie oglądał. Mógłby trochę pośmiać się razem z Sasuke. Dobiegł go głos ototo.
- ITAAACHI, TO TY? - krzyknął słysząc zapewne, jak ktoś wszedł do pokoju.
- Nie, to bezdomne menele. Ukradliśmy Itachi'emu kluczyki i przyszliśmy skorzystać z darmowej kąpieli.
- BARDZO ŚMIESZNE, ITACHI! EJ, CZEMU TU NIE MA ŻADNYCH RĘCZNIKÓW?!
- Jak to 'nie ma'? Powinny być.. No chyba, że naprawdę ktoś się włamał i je ukradł.
- NIE ŻARTUJ SOBIE! NIE MA ICH!
- Są.
- NIE MA!
- Są.
- TO MI DAJ, JAK SĄ! - ostatnie słowa wykrzyczał z wściekłością. Chyba naprawdę ich nie widzi. Itachi tylko westchnął i wszedł do łazienki. Sasuke wystawił rękę z kabiny w oczekiwaniu na ręcznik.
- Sasu...
- No daj go.
- Przecież tu leżą.
- No daj, proszę.
- Jak mogłeś ich nie widzieć?! Ślepy by zauważył!
- Oj wiem, daj ju..! - mówiąc to wychylił się jeszcze bardziej w oczekiwaniu na ręcznik - AAAA, LECĘ! - los chciał, że poślizgnął się i upadłby, gdyby nie złapały go w porę nad ziemią silne ramiona aniki. Zacisnął powieki czekając na upadek, który nie nastał. Otworzył oczy. "Dlaczego ja?!" - pomyśleli jednocześnie. Itachi, bo właśnie leżał plecami na podłodze, a jego ciało przygniatało mokre, nagie ciało ototo. A ten, gdyż z kolei właśnie leżał nagi na swoim bracie z lekko rozsuniętymi pośladkami, bo, o okrutny losie, upadł ich środkiem na jedną nogę starszego Uchihy.
- Aaaa, przepraszam! - szybko podniósł się z Itachi'ego sunąc nieco tyłkiem po jego udzie, wziął ręcznik i niedbale owinął go sobie wokół pasa.
- Ty się kiedyś zabijesz potykając o własne nogi, Sasuke. Bądź ostrożniejszy, bo zrobisz sobie krzywdę. - powiedział z troską w głosie wstając z ziemi. Nieco mokre ubranie lepiło się do niego.
- To nie moja wina! - naburmuszył się. Jego wielce obrażona mina zabawnie kontrastowała z różowymi rumieńcami na policzkach.
- Ech, nieważne. Mogę się teraz ja wykąpać?
- Tak, tak. - rzekł zdenerwowany dziwną sytuacją, wybywając w tempie ekspresowym z łazienki.
- A, I UWAŻAJ NA TYCH MENELI W POKOJU! - krzyknął zdejmując z siebie górną część odzienia.
- ZAPRZYJAŹNIAM SIĘ Z NIMI! - odkrzyknął rozbawiony. Usiadł na kanapie, a wzrok pokierował na ekran. Kończył się jakiś film fabularny. Po chwili poczuł się dziwnie. Znów miał w myślach tylko sylwetkę i twarz Itachi'ego.
- Jasna cholera... - burknął do siebie pod nosem zauważając dosyć niewygodny fakt. Przekierował ostrożnie dłoń w okolice krocza. - Nie, to niemożliwe! - krzyknął już na głos.
- CO SIĘ STAŁO, SASKE? - dobiegł go głos aniki z łazienki.
- A NIC, NIC, FAŁSZYWY ALARM. - odkrzyknął. No to ma problem i to niemały. "To przez niego...?" - myślał z przerażeniem dotykając powoli, z uwagą swego twardego członka. Czuł, jak krew napływa do jego podbrzusza gromadząc się, gdy ciągle wyobrażał sobie swego brata dotykając erekcji z miną wyrażającą zaskoczenie zmieszane z przerażeniem. Woda ucichła. Usłyszał kroki. Natychmiast zabrał rękę z krocza, jakby usłyszał klakson przy uchu. Itachi przebrany już w bokserki wszedł do pokoju i usiadł obok ototo na kanapie.
- Co oglądasz? - spytał.
- A nic ciekawego... - odpowiedział cicho wpatrując się tępo w ścianę.
- Coś się stało, kochany? - ogarnął go ramieniem spoglądając w przerażoną twarz. - Co jest, Sasu?
- Nic, tylko.. Trochę źle się czuję, chyba mam temperaturę... - błagał w myślach, by nie zorientował się, co jest prawdziwym powodem jego zmartwień. Starszy Uchiha dotknął dłonią jego czoła i wykrzywił zatroskaną twarz.
- Chyba rzeczywiście, jesteś rozpalony.. Nawet nie mamy żadnych leków, poczekaj, skoczę tu na dół do apteki po coś na zbicie temperatury. - już wstawał z kanapy, gdy poczuł zaciskające się na jego ręce dłonie Sasuke.
- Nie musisz, to nic wielkiego, wystarczy, że trochę się prześpię i mi przejdzie..
- Hmm, oby. Jakbyś poczuł się gorzej, od razu mów, jasne? - młodszego rozczulił jego ton głosu. Martwił się o niego i to bardzo, a ten co? A ten jeszcze przed chwilą dotykał swego twardego penisa myśląc o nim.
- Tak, oczywiście. Dzięki, że się tak o mnie troszczysz...
- Przecież to oczywiste, że martwię się o Ciebie, kochany bracie. - pocałował go czule w głowę.
- A jak bardzo mnie kochasz, aniki? - raz kozie śmierć. Spyta się, od tak z ciekawości.
- Bardzo, bardzo... Nie wyobrażasz sobie nawet, jak bardzo. - szeptał czule z uśmiechem patrząc mu głęboko w oczy.
- Dziękuję. - wtulił się w ciało aniki. Pokręcił się trochę, ale znalazł odpowiednie ułożenie. Starał się nie myśleć ani trochę o erekcji, było mu teraz ciepło, bezpiecznie i dobrze, przede wszystkim. Itachi siedział w rogu kanapy, a Sasuke leżał z głową na jego nogach, ciało mając położone wygodnie na całej długości mebla. Czuł przyjemne głaskanie po włosach. Ach, jak on to uwielbiał. Pomrukiwał cicho z rozkoszy, gdy Itachi zjeżdżał nieco palcami drapiąc mu kark. Oboje oglądali film, do czasu, gdy Saske zasnął w tej pozycji. Wtedy na filmie skupiał się jedynie starszy z braci. Po kilkunastu minutach od czasu, gdy jego ototo zasnął, czuł, jak ten się wierci. Mruknął coś przez sen. Znów zaczął się delikatnie wiercić, po czym wypowiedział dwa słowa, które nieźle zaskoczyły Itachi'ego, gdy tylko zorientował się, że jego brat szepnął przez sen "Itachi... Mocniej....". Nie miał pewności, czy dobrze usłyszał drugie słowo, lecz swojego imienia był pewny. Jego wątpliwości rozwiał sam Sasuke, gdy ręcznik odwinął mu się przez to wiercenie przypadkowo ukazując sterczącą męskość. Itachi patrzył z niedowierzaniem na ten widok. Delikatnie obwiązał z powrotem ręcznik wokół jego bioderek. Myślał, że już nic go nie zaskoczy, a jednak. Mylił się i to bardzo. Czemu do cholery jego męskość zaczęła reagować w TEN SPOSÓB na TAKĄ SYTUACJĘ. Postanowił zignorować ten fakt tłumacząc sobie, że przecież jego ciało widzi i czuje drugie, całkiem seksowne, nagie ciałko na sobie, więc reaguje całkiem naturalnie. Jego pożądanie nie wiedziało, że tym obcym ciałem jest ciało jego brata. ALE CZEMU REAGUJE NA SWOJEGO WŁASNEGO BRATA, A NIE NA CYCATĄ BRUNETKĘ ZAPRASZAJĄCĄ GO NA KAWĘ?! To nie dawało mu spokoju. Nie wierzył. Czyżby TEN rodzaj miłości nie znał pojęcia miłość kazirodcza, nie do przyjęcia? Itachi'emu nie przeszkadzało to ani trochę, on gardził wszystkimi ograniczeniami, które stawiają sobie nawzajem ludzie od wieków, ale Sasuke? "A co jeśli on się tym brzydzi? Nieważne. Muszę udawać, że nic się nie stało i wszystko będzie dobrze. Na pewno. Musi. Chyba.." - myślał ze zdenerwowaniem nie przestając gładzić hebanowych, cudownych włosów. "On nie może się o tym dowiedzieć, a wtedy wszystko powinno być między nami w porządku".
OD NARRATORKI: A, jak wszyscy wiemy, plany w rodzinie Uchihów nie należą do tych układających się w stu procentach po myśli ^^' W przyszłej części Sasuke da niezły pokaz zazdrości. Btw. jestem bardzo zawiedziona brakiem komentarzy. Jeśli ktoś czyta moje notki, to proszę o chociaż jeden komentarz. Komentarze utwierdzają w przekonaniu, że ktoś interesuje się tym, co piszę, a skoro ani jednej opinii w postaci komentarza nie widzę, to po co pisać? Nie chce mi się dodawać notek dla nikogo.
- Itachi, ja tak się cieszę, że jest jak dawniej! Znów mi to mówisz.. - rzucił się na szyję - Już mam wszystko zaplanowane! - krzyknął wstając ze zmęczonego brata. - Mam, co prawda, niewielką, ale silną drużynę, której z resztą jestem liderem. - zerknął z ukosa na leżącego i wpatrującego się w niego brata - Gratulacje się należą. - prychnął z wyrzutem. - No, nieważne. - kontynuował - Więc, jak już wspomniałem, znam prawdę. - skwaszona mina mrożonki, tfu, Itachi'ego, nie uszła jego uwadze - Nie patrz się tak! Nigdy nie wybaczę tego tym wszystkim ludziom, Itachi, nigdy! - krzyknął wyraźnie zdenerwowany wspomnieniem cierpienia ukochanego brata - Oni wszyscy, starszyzna i ci idioci wyśmiewający Cię, a korzystający nieświadomie z pokoju, jaki sprowadziłeś na tę samolubną wioskę! W ogóle, jak Ty mogłeś?! - czuł na nowo łzy gromadzące się w oczach błyskających nienawiścią - Jak, do cholery, mogłeś to wszystko robić! Przecież mogłeś mnie chyba z sobą zabrać, prawda?! Doskonale wiesz, że zawsze Cię kochałem, oni wszyscy Ci do pięt nie dorastają, a Ty dla nich tyle robiłeś?! Nikt i nic dla mnie nie liczyło i nie liczy się bardziej od Ciebie, wystarczyło żebyś mnie przeprosił, już nie będę mówił o wyjaśnianiu takich spraw kilkuletniemu dziecku, ale ja za jedno Twoje słowo skruchy zawsze byłem gotów Ci wybaczyć, a Ty?! TY MNIE DO CHOLERY ZOSTAWIŁEŚ SAMEGO I KŁAMAŁEŚ W ŻYWE OCZY! Przecież wiem, że dla Ciebie to też raj nie był, czemu więc, do jasnej kurwy nędzy, CZEMU?! - darł się na cały dom. Emocje go dosłownie rozsadzały, już dawno miał napuchnięte od płaczu, czerwone policzki. Itachi dalej siedział z kamienną twarzą i obserwował zdenerwowanego braciszka.
- Czemu, pytasz? - odezwał się czystym, jak zawsze za życia, głosem - Sasuke, nie chcę Cię obrażać, ale jesteś idiotą, braciszku. - o dziwo, nie tchnął w te słowa rozbawienia ani trochę. Wypowiedział je z powagą godną Tuska. - Widać, że nie znasz prawdy, albo po prostu nic nie rozumiesz. Gdybyś rozumiał, nie pytałbyś o takie głupoty. A może, to tylko Twoje wyrzuty skierowane do mnie pod wpływem negatywnych emocji, hm, braciszku? Mam teraz od początku wyjaśnić Ci moje myśli i powody, przez które postępowałem tak, a nie inaczej, czy tylko przeprosić za to, że poznałeś niewygodną prawdę? - zironizował, a Sasuke zatkało. Teraz Itachi, według Sasuke, powinien wziąć go w ramiona i obiecać, że już zawsze będą razem żyli gdzieś daleko od problemów tego świata, a następnie zakończyć ciężką dyskusję. A on? A on, nie dość, że o czymś śmie rozmyślać i nie mówić tego na głos przed młodszym bratem, to jeszcze sobie ironizuje. Był tylko zdenerwowany, chociaż tego w głosie usłyszeć nie dało się rady - Myślisz, że dla mnie to było miłe? Miłe, to wszystko robić i mówić najukochańszej osobie? Nie. Nie było ani trochę, a jednak robiłem to, mając na uwadze, jako priorytet, dbać o Ciebie. Chciałem tylko pierwszorzędnie zapewnić dobro i szczęście w przyszłości Tobie, a drugorzędnie pokój w wiosce. Nie tak miało być, rozumiesz?! Ta gadzina, nikt, nikt nie miał prawa powiedzieć komukolwiek prawdy. Miałeś mnie zabić, wrócić do Konohy, zyskać dobrą sławę dla naszego klanu, odbudować go z ukochaną kobietą i przy okazji, zabijając mnie, stać się wystarczająco silnym. Ten pieprzony Madara, do cholery, jak zawsze musiał wetknąć nos w nie swoje sprawy.. - syknął pod nosem wpatrując się w ścianę. Sasuke na nowo łzy zagościły w oczach. Myślał, że aniki się ucieszy, że teraz będzie mógł żyć z nim, że nie ma on już mu nic za złe, że wszystko wybaczył.. A on był zły. Autentycznie, cholernie na niego zły, aż ścisnęło młodszego Uchihę w gardle, jednak po chwili, patrząc na swoje stopy, cicho wycisnął z siebie te słowa.
- Ty mnie teraz nienawidzisz, prawda? - zapadła cisza. Starszy nie spodziewał się takiego pytania.
- Nie to, że Cię nienawidzę, nie bądź głupi, braciszku. Ja tylko jestem nieco zdenerwowany. "Nieco? -.-'" - pomyślał Saske. - Cały mój szyderczy plan poszedł w pizdu.. (Żartuję, nie powiedział tak XD) - Cały czas starałem się, by wszystko wyszło zgodnie z moim planem.. - nie dokończył.
- Przestań pieprzyć ciągle o tym planie! - teraz, to młodszego nerwy porwały - Wiesz, jak ja cierpiałem przez Ciebie?! Nie, właśnie, nie przez Ciebie... Przez Twój brak! Nie musisz wyjaśniać, wiem to wszystko.. >.<' Ale ja mam już plan! Zemszczę się wraz z Taka, moją drużyną, o której już Ci wspomniałem, na wiosce ukrytej w liściach, a potem.... - kolejny nie dokończył. Teraz Itachi mu przerwał.
- Mógłbyś powtórzyć? - cisza. Sasuke doskonale wiedział, że jego brat nie ma zgorszonego słuchu, a jego słowa, mimo, że tak uprzejmie do niego skierowane, mówiły jasno i wyraźnie "CO TY, DO CHOLERY, MÓWISZ?! ZAMILCZ....". Od zawsze nie umiał sprzeciwić się zezłoszczonemu bratu. Gdy ten był choć trochę zły na małego ototo, ten zwykł nakrywać się w łóżku po czubek głowy kołdrą i cicho płakać. Tak ciężko mu było patrzeć na zawiedzionego aniki, skrucha zawsze brała nad nim górę. Teraz nie było inaczej, niż kilkanaście lat temu.
- Przepraszam, Itachi... - wypowiedział cicho oglądając czubki swych butów, jakby od nich teraz zależały losy świata - Nie chcę byś się złościł, ale zrozum to, że mnie rozsadza od wewnątrz, jak sobie tylko wszystko przypominam. - gdy kilkuletni Sasuke wyrażał przeprosiny, Itachi'ego zawsze ściskało wewnątrz, jak mógł doprowadzić czymś swego kochanego ototo do płaczu. I znów powtarza się sytuacja sprzed wielu lat. Starszy Uchiha podszedł do młodszego i otoczywszy go ramionami, przytulił szepcząc - No już dobrze, nie przepraszaj. Na prawdę chcesz zniszczyć to, co stworzyłem? Wiem, że dla Ciebie to trudne, doskonale to rozumiem, ale nie możesz żyć tylko żądzą zemsty. Proszę, Sasuke, nie odbieraj nikomu tego pokoju, dla którego się poświęciłem. - zacisnął mocniej ramiona wokół brata - Mówiłeś, że chcesz ze mną spędzić resztę życia, ale się mylisz. Nie chcesz tego. Powinieneś wrócić do Konohy i tam szukać szczęścia wśród przyjaciół. Nie zasługuję na to, byś oddał mi tę część swego życia. Proszę, zabierz swą czakrę z mojego ciała. - myślał, że przemówi do brata, a ten go posłucha, jak zawsze. Och, jakież było jego zdziwienie, gdy został gwałtownie odepchnięty przez dłonie swego ototo. Spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- NO CHYBA SOBIE ŻARTUJESZ! ITACHI, JESTEŚ POWAŻNY? TY WIESZ W OGÓLE, CO DO MNIE MÓWISZ? - wybuchł falą gniewu. - Myślisz, że jestem taki głupi, by słuchać tych bzdur?! Po cholerę ja Cię przywoływałem z otwartymi ustami, było mi je Tobie zakleić... Posłuchaj. Nie wiem, czy wiesz, ale JA Cię przywołałem nie dlatego, byś teraz kazał mi wracać do Konohy! Owszem, mógłbym, ale nie chcę, czego tu nie rozumiesz?! Jestem na tyle duży, by podejmować decyzje samodzielnie, więc nie pieprz mi tu, że nie zasługujesz na to, idioto! Ty masz aż tak zaniżoną samoocenę? Nie wmawiaj mi więcej, że Cię nienawidzę, rozumiesz?! Myślałem, że Cię nienawidzę, bo wierzyłem w prawdę, którą mi wmawiałeś przez te lata, a skoro okazało się, że ta prawda prawdą wcale nie jest, logicznym staje się, że moja nienawiść jest również iluzją! Sam tak mówiłeś, nie pamiętasz?! Kochałem Cię i kocham od zawsze, czego jeszcze nie rozumiesz? - Itachi stał przed nim i słuchał tego wszystkiego. No w sumie, to prawda, co mówił, a raczej wrzeszczał jego ototo.
- Ale z Ciebie nerwusek...
- Ciekawe, czyja to wina! - odgryzł się i odwrócił teatralnie prychając z rękoma skrzyżowanymi na piersi oświadczając, że jest wielce obrażony.
- Sasuke, kochany - znów zbliżył się do braciszka i objął go od tyłu ramionami - Ja Cię w pełni rozumiem, ale proszę, postaraj się zrozumieć mnie. Nie chcę, byś doprowadził do wojny w Konoha, a możesz przez swoją siłę. Owszem, nie musisz mnie słuchać, decyzje możesz podejmować samodzielnie i nikt Ci tego nie zabroni, ale proszę...nie powinieneś niszczyć tego, co stworzyłem. Zrobię, co zechcesz, ale nie doprowadzaj do wojny, bo oboje wiemy, że dałbyś radę. Jednak, czegokolwiek nie postanowisz i nie zrobisz, kocham Cię... Kochałem od zawsze i ponownie przepraszam.. - Sasuke znów się wzruszył, jednak nie dał tego po sobie poznać. Położył swe dłonie na dłoniach obejmującego go od tyłu brata.
- Nie wiem, jak dam radę uciec myślami od zemsty, jestem wściekły, ale Twoja obecność i tak o niebo poprawia mi humor, aniki. Dobra, możemy zakończyć ten temat? Nie mam zamiaru już rozmawiać o tym, co było. Przedstawię Ci mój plan. Po pierwsze, za chwilę zawołam Karin, dziewczynę z mojej grupy Taka, która postara się poprawić Twój stan zdrowia i zlikwidować wadę wzroku tyle, ile da radę. Jest teraz gdzieś w lesie. Po drugie, zamierzam zamieszkać na stałe gdzieś z daleka od Konohy, być może w innej wiosce, a może poza nimi.. Jeszcze się zobaczy. A Ty, oczywiście, idziesz ze mną, bracie. Nie myśl nawet o ucieczce, czy jakichś sztuczkach, jak już wspominałem, nie uciekniesz przede mną, a resztę życia, które Ci podarowałem masz spędzić ze mną. Oto Twoja kara. - gdy skończył poczuł jeszcze mocniejszy uścisk.
- To najsłodsza kara, jaką kiedykolwiek dostałem, chociaż za wszystkie moje grzechy zasługuję na śmierć w męczarniach. Kocham Cię, ototo, i jeszcze raz przepraszam, być może kiedyś mi wybaczysz. - Itachi rozczulił się wyznaniem Sasuke, ale wiedział, że naprawdę jego osamotnione kochanie potrzebuje teraz jego. "Jednak mnie kocha.." Rzeczywiście jest tak, jak kiedyś, gdy to był dla swojego ototo wszystkim. Tak jest zapewne i teraz, skoro woli z nim spędzić resztę życia i na dodatek, poświęcił dla tego połowę swego własnego. Po krótkiej chwili usłyszeli, jak ktoś wchodzi do niewielkiego domku i kieruje się do pomieszczenia, w którym stali. Do pokoiku weszła czerwonowłosa dziewczyna w okularach. Na widok pogodzonych braci uśmiechnęła się. Kochała Sasuke. Nie kochała go w ten dziecinny sposób, kiedy to poniżało się ukochaną osobę tej, którą samemu się "kochało", by stać się dla niej numerem jeden. O nie. Dla niej liczyło się to, by jej obiekt westchnień był szczęśliwy, wtedy ona sama również była. Prawda, była nieco zazdrosna, ale uśmiechający się w tak szczery sposób Sasuke wynagradzał jej to, chociaż wiedziała, kto do tego doprowadza swą obecnością. Bracia oderwali się od siebie. Itachi usiał na stole.
- To on? - wskazała kiwnięciem głowy na starszego.
- Tak. Postaraj się, proszę. - zarówno Karin, jak i starszy Uchiha zdębiali słysząc to słowo z ust Sasuke. "To on w ogóle takie zna..?" - pomyśleli oboje.
- Boże, Sasuke, jakie Ty trudne słowo znasz... - wypowiedziała dziewczyna patrząc się ślepo w szoku na młodszego z braci.
- Ha-ha, bardzo śmieszne. Raz próbuję być miły i o, jak mi się odpłacacie. - prychnął.
- Uspokój się, złośniku. - zachichotał - Jesteś medyczką? - tym razem Itachi zwrócił się do dziewczyny.
- Hmm, chyba można to tak ująć. - powiedziała z uśmiechem.
- Dobrze, zaczynaj, Karin. - dziewczyna na te słowa od razu wzięła się za robotę. Sasuke poszedł zrobić kawę Itachi'emu. Wiedział, że ten ją uwielbia. Po kilku minutach wrócił do pomieszczenia z kubkiem wrzącego napoju. Położył go gdzieś w rogu, a sam podszedł do stołu, na którym leżał jego aniki i stała nad nim w pełnym skupieniu Karin. Nie odzywał się, tylko przyglądał. Jeździł wzrokiem po całym nieruchomym ciele, od czubka głowy, przez hebanowe włosy, przymknięte oczy, lekko wystające obojczyki, pięknie wyrzeźbiony, blady tors, nieco dłuższe od jego własnych, długie nogi i stopy. Kochał go całego, pomimo, że przez niego tak cierpiał. Kochał go i nigdy nie przestanie, to w końcu jego brat, który dla niego i wioski poświęcił swe życie. Teraz kolej Sasuke. Cieszył się, że wreszcie będą mogli żyć razem. Nigdy nie potrzebował nikogo więcej prócz swego aniki. Był, jest i będzie dla niego całym światem. Światłem w jego życiu. Od małego marzył, by całe życie spędzić tylko z nim, nawet w okresie dojrzewania nie myślał o nikim innym. Kochał? Itachi'ego. Nienawidził? Itachi'ego. Dalej kocha? Również go. Tylko jedna sprawa go jeszcze gryzła, a mianowicie, słowa Tobiego o niewyrównanych szansach, że gdyby Itachi chciał, to Sasuke by już dawno wąchał kwiatki od spodu, że nawet w walce nie wykorzystał w pełni swych możliwości. Nie wiedział, czy poruszać ten temat, czy zostawić tak, jak jest i brnąć do przodu.
- Gotowe. - wyrwała z zamyślenia Sasuke, czerwonowłosa dziewczyna - Udało mi się zlikwidować jego chorobę. To znaczy tą, przez którą pluje krwią.. Nie było to trudne, w ciele ma teraz Twoją, w pełni zdrową czakrę, Sasuke. Powinna poradzić ona sobie z szybkim przywróceniem go do formy. Co do wady wzroku, to niestety, ale całej nie udało mi się pozbyć, za to w 97% odzyskał bardzo dobry, przeciętny ludzki wzrok. No i raczej udało mi się zatrzymać rozwój choroby, czyli nawet, gdy będzie korzystał z sharingana, to gorzej niż teraz być nie powinno. To tyle, co do mojego zadania.
- Dziękuję.. Bardzo dziękuję. - powiedział cichym głosem Saske. Znów oczy o mało nie wypadły pozostałej dwójce z orbit. Rzeczywiście, Itachi ma na jego zachowanie spory wpływ. "Ciekawe, jakie jeszcze zna grzeczne zwroty." - przebiegło starszemu przez myśli. Karin słysząc to zarumieniła się, po czym już chciała kontynuować odnośnie planu zemsty na wiosce liścia, lecz wyprzedził ją młodszy Uchiha.
- Karin, zmiana planów. Dziękuję Tobie, Juugo i Suigetsu za chęć towarzyszenia mi, jednakże niestety, ale tu nasze drogi się rozchodzą.
- C-co?! Co to ma znaczyć? Nagle ci się odwidziało? - ledwie co nie zachłysnęła się powietrzem, gdy to usłyszała. Sasuke ciągle nawijał o tej zemście, która była dla niego wszystkim, według wszystkich dookoła, a teraz od tak sobie zmienia plany.
- No bo widzisz, ja nie chcę go denerwować..... - stwierdził cicho spoglądając ukradkiem na swego aniki.
- Denerwować? Sasuke, czy ty aby na pewno siebie słyszysz? Przecież my wsz...
- Zamknij się już! Powiedziałem, więc tak będzie. Nie chcę, by on się na mnie gniewał, wybacz. Zamierzam jak najszybciej opuścić to miejsce i znaleźć stałe miejsce pobytu. Nie martw się, oddam wam należytą część pieniędzy. - skończył i spokojnym krokiem podszedł do nieco ostudzonego już kubka z kawą naturalną. Podał go bratu.
- Dzięki, Saske. - mruknął tylko wdychając kojący zapach. Och tak, uwielbiał świeżo zaparzoną, gorącą kawę.
- Nie rozumiem cię, ale... Echhh, dobra, zgadzam się.
- I tak nie masz wyboru.
- No wiem... - odparła z poważną miną. - Pieniądze są tam, gdzie je zostawiłeś? - spytała, po czym, po otrzymaniu odpowiedzi potwierdzającej w formie kiwnięcia głową, udała się do "kuchni". Wyciągnęła wszystkie pliki banknotów i ukradzione karty kredytowe, jakie tam znalazła. Wróciła do braci. Itachi siedział i z lekkim uśmiechem lewą ręką obejmował tulącego się obok niego ototo, a w prawej dzierżył kubek z napojem. Rozłożyła wszystko na podłodze. Znów wróciła do kuchni, lecz tym razem, do następnej kryjówki. Po wyciągnięciu i wysypania wszystkich pieniędzy i kart kredytowych ze wszystkich znanych jej kryjówek, stanęła nad "łupem" wysypanym u stóp Uchichów, bacznie obserwując zeskakującego z kolan starszego brata, Sasuke. Całkiem pokaźna góra się zrobiła. Itachi nie wierzył oczom, że tyle udało się jemu braciszkowi z tą swoją całą drużynką zdobyć.
- Podziel na dwie części, Sasuke. Jedna dla Ciebie i Itachi'ego, druga mi, Juugo i Suigetsu. - stała dalej obserwując poczynania ukochanej osoby.
- Nie pogniewacie się, jak ja swoją część wezmę w sprawdzonych kartach kredytowych, prawda? - było to pytanie retoryczne, mamroczącego co chwilę coś pod nosem siedemnastolatka, a jednak usłyszał ciche potwierdzenie z ust czerwonowłosej. Nie chciało mu się ciągać ze sobą kupy banknotów. Karty kredytowe są o wiele łatwiejsze. Po kilku minutach leżały już dwie kupki pieniędzy i kart.
- Ta wasza. - pokazał na większą.
- Domyślam się, tylko ciekawe, jak ja to uniosę..
- Nie martw się, my zaraz wyruszamy w drogę, więc zawołasz ich i się już sami podzielicie resztą. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy iść i znajdziemy jakiś nocleg w którejś z wiosek. Chyba wioska wiatru jest najbliżej, o ile mi wiadomo. Tam dziś przenocujemy, dobrze, Itachi? - teraz pytanie skierował spoglądając na brata.
- Tak, tak, dobrze, tylko... Ech, czy jest sens pytać się, skąd masz taką ładną sumkę, Saske, czy lepiej oszczędzić sobie trudu?
- Eee, nie powinieneś się przemęczać przed drogą. - machnął ręką i zaczął chować około czterdziestu kart kredytowych i kilka plików banknotów do różnych miejsc w jego odzieniu temu przeznaczonych. Starszy Uchiha wziął płaszcz leżący na ziemi i ubrał go dopijając kawę. Rzeczywiście, po zrobieniu przez tę dziewczynę czary mary czuł się o wiele lepiej. Czuł, że spokojnie może wyruszać. Gdy oboje byli już gotowi do drogi, pożegnali się już tylko z Karin i natychmiast ruszyli. Mało rozmawiali w drodze, zwykle to Sasuke tylko narzekał, jak to tęsknił za Itachim i mówił, jak bardzo cieszy się wizją idealnego życia już tylko we dwójkę. Nikt mu więcej do szczęścia potrzebny nie był. Trochę go to martwiło, jednak nic o tym nie wspominał. Raz też mu przez myśli przebiegło, że może Itachi potrzebowałby kogoś, lecz szybko skarcił się za te myśli. Jego aniki nie potrzebuje nikogo, prócz swojego ototo, przynajmniej w to wierzył. Po kilku godzinach drogi, około 5 byli już przed bramą wioski wiatru. Prześlizgnęli się bez większych problemów u straży.
- Dobra, najpierw trzeba poszukać jakiegoś noclegu, bo na razie, to jesteśmy bezdomni.. - zachichotał młodszy z braci. Itachi spytał się jakiejś starszej kobiety, gdzie mogą zanocować, a ta wskazała im oddalony o zaledwie kilkanaście minut drogi pieszo hotelik. Szybko znaleźli się w holu. No i pierwszy problem.
- Na prawdę mi przykro, ale aktualnie mamy tylko do wynajęcia pokoje jednoosobowe.
- O rany. - stęknął Saske. Wiedział, że na razie muszą się przemęczyć, bo nie mają zwyczajnie innego wyjścia, dopóki nie kupią własnego domu. - No dobrze, niech będzie. Dziś najwyżej jeden zwali drugiego na podłogę.. - rzekł z poważną miną. Itachi tylko cicho prychnął rozbawiony. Też się cieszył, że nie musi już nosić tej zimnej maski, nareszcie może spokojnie śmiać się przy swoim ototo i wyznawać mu, jak bardzo go kocha, ile tylko zechce. A Sasuke kochał jego śmiech. Szczery uśmiech. Błyszczące, czarne oczy. Młodszy opłacił wynajmowany pokój na najbliższe dwie noce i kolejny dzień, po czym, dostawszy kluczyk do pokoju numer 543, skierował się do schodów.
- Sasuke, tam jest winda. - wskazał dłonią na parę metalowych drzwi.
- A co nam zaszkodzi mały spacerek? - powiedział z poważną miną. Niemalże widać było w niej strach.
- Wiesz, że mamy pokój na piątym piętrze? Chcesz iść tyle po schodach?
- A co się nam stanie, nic... - skierował przerażone teraz spojrzenie na windę.
- Boisz się windy? - spytał Itachi z powagą. "Niech go szlag" - pomyślał Saske "Czy on do cholery zawsze, ale to zawsze musi wysnuć najprawdziwszą teorię?!"
- Nie! Nie, nie nie, co to, to nie, ja się boję? Niee, ja się nie boję, nie boję, nie boooję. - odpowiedział lekko zdenerwowany odwracając wzrok od badawczego spojrzenia aniki.
- Oj no przestań, wiem, że pewnie naoglądałeś się tych filmów, jak to zawsze winda spada w dół, płonie, i tak dalej. Posłuchaj, to nie jest film, a rzeczywistość, nic Ci się ze mną nie stanie. Jakby coś było nie tak, to przecież zawsze mogę połamać te metalowe drzwi wraz ze ścianą i normalnie, z Tobą oczywiście, wyjść. Nie jestem kaleką, żyję przecież. No i jestem zmęczony, nie każ mi biegać po tych schodach.
- No to skoro jesteś zmęczony, jak niby zamierzasz rozwalić te drzwi i wyjść ze mną, coo? - złapał go za..... słówko.
- Sasuke, nie będziesz chyba całe życie bał się wchodzić do windy. Od tego są też przyciski bezpieczeństwa, głupiutki braciszku. Proszę, zaufaj mi, sił na uwolnienie nas mam. Proszę, zrób to dla mnie, ototo. - a ten, jak zwykle, nie mógł oprzeć się jego proszącemu tonowi głosu. Nawet, jeśli ma położyć na szali losu swoje życie. Chwila ciszy.
- Hmm, zadecydowałem! - rzekł głębokim głosem, podnosząc do góry całą rękę, a z niej trzymając w pionie palec wskazujący. - Poświęcę się dla Ciebie, aniki. Chociaż pewnie umrę spalony żywcem lub zgnieciony, a w najlepszym wypadku resztki moich kości uda się uratować i złożyć do grobu.
- Jak Ty dramatyzujesz.. Ale dziękuję, a teraz chodźmy. - powiedział kierując się do windy. Nacisnął guzik, a drzwi się rozsunęły oświadczając, że są gotowe na przyjęcie do swej kabiny gości. Saske stanął z niemałym lękiem w oczach przed dziełem szatana, jak nazwał w myślach windę.
- No chodź, nie bój się, przecież jestem z Tobą. - mówiąc to objął go ramieniem w talii i pchnął delikatnie do środka. Drzwi się zamknęły i winda ruszyła, a Itachi nie wiedział, czy śmiać się z tego widoku, czy raczej pocieszyć brata. Otóż, ów widok składał się z trzęsącego, siedzącego skulonym w kącie ciała Sasuke. Starszy z braci klęknął przed nim i objął szczelnie swymi ramionami jego własne.
- Nie bój się, ototo. Widać nawet tacy, jak Ty się czegoś panicznie boją. - tulił go jeszcze chwilę czując, jak ten się uspokaja w jego ramionach trzymając swe pięści zaciśnięte na otaczających go rękach aniki. Winda wydała charakterystyczny dźwięk. Itachi odsunął się nieco od brata uwalniając go z uścisku, a ten, jakby nigdy nic, gdy drzwi się rozsuwały, przyjął swą dumną pozę męskiego drania, uniósł delikatnie podbródek w górę i ruszył przed siebie. Starszy udał się za nim śmiejąc się cicho z jego nagłej zmiany zachowania.
- Aleś Ty męski i twardy się zrobiłeś, braciszku..
- Cicho, to była tylko chwila słabości. - Itachi już nie kontynuował, obserwując już tylko ciężko stąpającego po podłodze w kierunku ich pokoju Saske. "Tak, chwila słabości, a o mało nie popłakał się mi w koszulę. On jest taki zabawny i rozkoszny, mój mały, głupiutki braciszek.." - pomyślał z zadowoleniem dorównując bratu kroku. Szybko odnaleźli swój pokój. Sasuke zamknął go na klucz od wewnątrz. Oboje stanęli na środku pokoju równocześnie mierząc wzorkiem niewielkie, jednoosobowe łóżko. Westchnęli. Nie wyglądało to za dobrze.
- Wiem, że jesteś zmęczony, ale przydałoby się pójść do miasta po zakupy. Nie masz choćby nawet ani jednego shurikena, więc broń też trzeba kupić. Koniecznie jeszcze ubrania i jedzenie. No i bym sobie przy okazji może coś nowego wypatrzył, moja katana jest nie do użytku po naszej walce. - niechętnie wspominał to wydarzenie. - Trzeba zrobić zakupy i poszukać w miarę szybko nowego mieszkania. - skończył chodząc i rozglądając się po tymczasowym miejscu pobytu.
- Jest już późno.. A co powiesz na to, że dziś już tylko zamówisz kolację, umyjemy się, wypoczniemy, a jutro pójdziemy zrobić te kompletne zakupy i poszukamy mieszkania, hm?
- Jasne, zróbmy tak, tylko.. No bo ja... Ja chcę... Ja...- "Boże, czego on może chcieć?!" - pomyślał Itachi słysząc jego jąkanie się - Ja chcę.. No żeby... Tego, no... Jak to...
- Saske, wszystko w porządku?
- Tak! B-bo ja... Ja chcę... Ja...
- Ty chcesz...?
- Ja chcę? Ych, tak, tak, ja chcę.. Ja chcę.. Pomyślmy, czego ja mogłem chcieć... - podrapał się teatralnie po głowie. - Ach, tak! B-bo ja.. Ja chcę, tego, no.. Kota..... - Itachi'ego zatkało. To on tak jęczy o kota? O mało nie dostał tu nerwicy, bo ten tylko prosił o kota? Zaczął mieć wątpliwości, czy aby na pewno chce takie zwierzątko, o którym on teraz myślał.
- Takiego zwierzaka? Cztery łapki, pyszczek, futerko, ogonek...?
- Tak, dokładnie takiego! *^*- odetchnął z ulgą.
- Saske, i Ty tak się jąkałeś tylko dlatego, że chcesz kota?
- No bo... Ja... Ja chcę... Ja.... Tego no.. Bo ja kiepsko... No bo... Ja.... Tego....
- Dobrze, nie kończ tego Sasu, bo pewnie przegapimy noc, a przy odrobinie szczęścia skończysz to zdanie nad rankiem. Nie ma sprawy, kupimy ładnego kota, jak tylko znajdziemy mieszkanie.
- Dzięki, to dla mnie wiele znaczy..
- Nie ma sprawy, rozbroiłeś mnie kompletnie tym pytaniem. - zaśmiał się.
- Mógłbyś pójść na dół i coś zamówić do jedzenia? Bo ja nie wiem, co Ty chciałbyś zjeść, a mi tam wszystko obojętne, bo i tak wszystko, co wybierzesz jest dobre. - powiedział, a następnie dał jedną z kart kredytowych bratu.
- Mhm. - mruknął i wyszedł zostawiwszy ototo samego. Szedł szybkim krokiem przyglądając się karcie, aż nagle wpadł na coś. A raczej, na kogoś. Na jakąś istotę. Dosyć ładną, istotkę.
- Przepraszam najmocniej, zapatrzyłem się.. - rzekł nerwowo i pomógł brunetce wstać z ziemi.
- Heh, nic się nie stało, powinnam patrzeć, gdzie idę, chociaż to wyszło mi teraz na dobre, bo mogę Cię poznać. Przystojny jesteś. - powiedziała z podziwem lustrując idealną wręcz sylwetkę Itachi'ego. - Jestem Anna, a Ty jesteś...?
- Itachi. Uchiha Itachi i jeszcze raz przepraszam. Przystojny? - spoglądał z zaciekawieniem na Annę. Dziewczyna na oko 17, 18 lat, kilka centymetrów niższa od Uchihy, dosyć pokaźny biust wyeksponowany dekoltem w jej opiętej biało-czarnej sukience sięgającej niecałej połowy zgrabnych ud. Zielone oczy, czarne włosy, brwi i rzęsy. Śliczne zestawienie.
- Itachi.. Uchiha? Skądś kojarzę to nazwisko, ale niestety teraz jakoś sobie przypomnieć nie mogę. Tak. Piękny. Nie dałbyś się może przypadkiem zaprosić na kawę w ramach przeprosin za ten wypadek? - spytała melodyjnym, nie drażniącym uszu głosem.
- Może. - odpowiedział, dźwięcznie przeciągając głoski, a wzrok skupiając w intensywnie zielonych oczach.
- Więc może jutro, powiedzmy, o 19 u mnie? Pokój numer 581. Jeśli zechciałbyś ucieszyć mnie swoją obecnością, przyjdź. Będę czekać. - puściła mu oczko i odwróciła się kierując do tego właśnie pokoju. Pewnie skądś właśnie wracała do siebie. Itachi pomyślał, że nawet mógłby przyjść do tej uroczej dziewczyny. Za wcześniejszego życia nie interesowały go w ogóle kobiety, a żeby czasem rozładować napięcie, pieprzył się z wybrankami z Akatsuki. Bez żadnego uczucia, czysty seks dla rozluźnienia się. Niemalże wszyscy z Akatsuki go pragnęli, więc głosu sprzeciwu nigdy nie usłyszał. Każdy ma zachcianki, a on nie był wyjątkiem. Może spróbować z kobietą? Z tą myślą udał się windą na dół do recepcji, gdzie złożył zamówienie na kolację. Po opłaceniu dań wrócił do pokoju. Nie zastał w nim Sasuke, ale domyślał się, co ten teraz robi słysząc odgłos wody lecącej spod prysznica w łazience. Usiadł wygodnie na kanapie i włączył telewizor. Za kilka minut zaczynać się będzie jakaś komedia. Jak dawno ich nie oglądał. Mógłby trochę pośmiać się razem z Sasuke. Dobiegł go głos ototo.
- ITAAACHI, TO TY? - krzyknął słysząc zapewne, jak ktoś wszedł do pokoju.
- Nie, to bezdomne menele. Ukradliśmy Itachi'emu kluczyki i przyszliśmy skorzystać z darmowej kąpieli.
- BARDZO ŚMIESZNE, ITACHI! EJ, CZEMU TU NIE MA ŻADNYCH RĘCZNIKÓW?!
- Jak to 'nie ma'? Powinny być.. No chyba, że naprawdę ktoś się włamał i je ukradł.
- NIE ŻARTUJ SOBIE! NIE MA ICH!
- Są.
- NIE MA!
- Są.
- TO MI DAJ, JAK SĄ! - ostatnie słowa wykrzyczał z wściekłością. Chyba naprawdę ich nie widzi. Itachi tylko westchnął i wszedł do łazienki. Sasuke wystawił rękę z kabiny w oczekiwaniu na ręcznik.
- Sasu...
- No daj go.
- Przecież tu leżą.
- No daj, proszę.
- Jak mogłeś ich nie widzieć?! Ślepy by zauważył!
- Oj wiem, daj ju..! - mówiąc to wychylił się jeszcze bardziej w oczekiwaniu na ręcznik - AAAA, LECĘ! - los chciał, że poślizgnął się i upadłby, gdyby nie złapały go w porę nad ziemią silne ramiona aniki. Zacisnął powieki czekając na upadek, który nie nastał. Otworzył oczy. "Dlaczego ja?!" - pomyśleli jednocześnie. Itachi, bo właśnie leżał plecami na podłodze, a jego ciało przygniatało mokre, nagie ciało ototo. A ten, gdyż z kolei właśnie leżał nagi na swoim bracie z lekko rozsuniętymi pośladkami, bo, o okrutny losie, upadł ich środkiem na jedną nogę starszego Uchihy.
- Aaaa, przepraszam! - szybko podniósł się z Itachi'ego sunąc nieco tyłkiem po jego udzie, wziął ręcznik i niedbale owinął go sobie wokół pasa.
- Ty się kiedyś zabijesz potykając o własne nogi, Sasuke. Bądź ostrożniejszy, bo zrobisz sobie krzywdę. - powiedział z troską w głosie wstając z ziemi. Nieco mokre ubranie lepiło się do niego.
- To nie moja wina! - naburmuszył się. Jego wielce obrażona mina zabawnie kontrastowała z różowymi rumieńcami na policzkach.
- Ech, nieważne. Mogę się teraz ja wykąpać?
- Tak, tak. - rzekł zdenerwowany dziwną sytuacją, wybywając w tempie ekspresowym z łazienki.
- A, I UWAŻAJ NA TYCH MENELI W POKOJU! - krzyknął zdejmując z siebie górną część odzienia.
- ZAPRZYJAŹNIAM SIĘ Z NIMI! - odkrzyknął rozbawiony. Usiadł na kanapie, a wzrok pokierował na ekran. Kończył się jakiś film fabularny. Po chwili poczuł się dziwnie. Znów miał w myślach tylko sylwetkę i twarz Itachi'ego.
- Jasna cholera... - burknął do siebie pod nosem zauważając dosyć niewygodny fakt. Przekierował ostrożnie dłoń w okolice krocza. - Nie, to niemożliwe! - krzyknął już na głos.
- CO SIĘ STAŁO, SASKE? - dobiegł go głos aniki z łazienki.
- A NIC, NIC, FAŁSZYWY ALARM. - odkrzyknął. No to ma problem i to niemały. "To przez niego...?" - myślał z przerażeniem dotykając powoli, z uwagą swego twardego członka. Czuł, jak krew napływa do jego podbrzusza gromadząc się, gdy ciągle wyobrażał sobie swego brata dotykając erekcji z miną wyrażającą zaskoczenie zmieszane z przerażeniem. Woda ucichła. Usłyszał kroki. Natychmiast zabrał rękę z krocza, jakby usłyszał klakson przy uchu. Itachi przebrany już w bokserki wszedł do pokoju i usiadł obok ototo na kanapie.
- Co oglądasz? - spytał.
- A nic ciekawego... - odpowiedział cicho wpatrując się tępo w ścianę.
- Coś się stało, kochany? - ogarnął go ramieniem spoglądając w przerażoną twarz. - Co jest, Sasu?
- Nic, tylko.. Trochę źle się czuję, chyba mam temperaturę... - błagał w myślach, by nie zorientował się, co jest prawdziwym powodem jego zmartwień. Starszy Uchiha dotknął dłonią jego czoła i wykrzywił zatroskaną twarz.
- Chyba rzeczywiście, jesteś rozpalony.. Nawet nie mamy żadnych leków, poczekaj, skoczę tu na dół do apteki po coś na zbicie temperatury. - już wstawał z kanapy, gdy poczuł zaciskające się na jego ręce dłonie Sasuke.
- Nie musisz, to nic wielkiego, wystarczy, że trochę się prześpię i mi przejdzie..
- Hmm, oby. Jakbyś poczuł się gorzej, od razu mów, jasne? - młodszego rozczulił jego ton głosu. Martwił się o niego i to bardzo, a ten co? A ten jeszcze przed chwilą dotykał swego twardego penisa myśląc o nim.
- Tak, oczywiście. Dzięki, że się tak o mnie troszczysz...
- Przecież to oczywiste, że martwię się o Ciebie, kochany bracie. - pocałował go czule w głowę.
- A jak bardzo mnie kochasz, aniki? - raz kozie śmierć. Spyta się, od tak z ciekawości.
- Bardzo, bardzo... Nie wyobrażasz sobie nawet, jak bardzo. - szeptał czule z uśmiechem patrząc mu głęboko w oczy.
- Dziękuję. - wtulił się w ciało aniki. Pokręcił się trochę, ale znalazł odpowiednie ułożenie. Starał się nie myśleć ani trochę o erekcji, było mu teraz ciepło, bezpiecznie i dobrze, przede wszystkim. Itachi siedział w rogu kanapy, a Sasuke leżał z głową na jego nogach, ciało mając położone wygodnie na całej długości mebla. Czuł przyjemne głaskanie po włosach. Ach, jak on to uwielbiał. Pomrukiwał cicho z rozkoszy, gdy Itachi zjeżdżał nieco palcami drapiąc mu kark. Oboje oglądali film, do czasu, gdy Saske zasnął w tej pozycji. Wtedy na filmie skupiał się jedynie starszy z braci. Po kilkunastu minutach od czasu, gdy jego ototo zasnął, czuł, jak ten się wierci. Mruknął coś przez sen. Znów zaczął się delikatnie wiercić, po czym wypowiedział dwa słowa, które nieźle zaskoczyły Itachi'ego, gdy tylko zorientował się, że jego brat szepnął przez sen "Itachi... Mocniej....". Nie miał pewności, czy dobrze usłyszał drugie słowo, lecz swojego imienia był pewny. Jego wątpliwości rozwiał sam Sasuke, gdy ręcznik odwinął mu się przez to wiercenie przypadkowo ukazując sterczącą męskość. Itachi patrzył z niedowierzaniem na ten widok. Delikatnie obwiązał z powrotem ręcznik wokół jego bioderek. Myślał, że już nic go nie zaskoczy, a jednak. Mylił się i to bardzo. Czemu do cholery jego męskość zaczęła reagować w TEN SPOSÓB na TAKĄ SYTUACJĘ. Postanowił zignorować ten fakt tłumacząc sobie, że przecież jego ciało widzi i czuje drugie, całkiem seksowne, nagie ciałko na sobie, więc reaguje całkiem naturalnie. Jego pożądanie nie wiedziało, że tym obcym ciałem jest ciało jego brata. ALE CZEMU REAGUJE NA SWOJEGO WŁASNEGO BRATA, A NIE NA CYCATĄ BRUNETKĘ ZAPRASZAJĄCĄ GO NA KAWĘ?! To nie dawało mu spokoju. Nie wierzył. Czyżby TEN rodzaj miłości nie znał pojęcia miłość kazirodcza, nie do przyjęcia? Itachi'emu nie przeszkadzało to ani trochę, on gardził wszystkimi ograniczeniami, które stawiają sobie nawzajem ludzie od wieków, ale Sasuke? "A co jeśli on się tym brzydzi? Nieważne. Muszę udawać, że nic się nie stało i wszystko będzie dobrze. Na pewno. Musi. Chyba.." - myślał ze zdenerwowaniem nie przestając gładzić hebanowych, cudownych włosów. "On nie może się o tym dowiedzieć, a wtedy wszystko powinno być między nami w porządku".
OD NARRATORKI: A, jak wszyscy wiemy, plany w rodzinie Uchihów nie należą do tych układających się w stu procentach po myśli ^^' W przyszłej części Sasuke da niezły pokaz zazdrości. Btw. jestem bardzo zawiedziona brakiem komentarzy. Jeśli ktoś czyta moje notki, to proszę o chociaż jeden komentarz. Komentarze utwierdzają w przekonaniu, że ktoś interesuje się tym, co piszę, a skoro ani jednej opinii w postaci komentarza nie widzę, to po co pisać? Nie chce mi się dodawać notek dla nikogo.
Jak dla nikogo, jak dla mnie? Co do notki, to było trochę błędów, ma się wrażenie, jakbys pisała na szybko. Humor całkiem Ci się udał xd zwłaszcza z tym kotem i windą. Sasuke prawie się popłakał, nie no. Momenty yaoi idą do przodu, patrząc na ostatnia scenę. Jak pisałam wczesniej: nie zależy mi. Nie szukałam tego typu miłości, ale zdaję sobie sprawę z tego, jaki to blog :) Jednak opowiadanie całkiem, całkiem się zapowiada. Hm.. taka trochę sierotka z Sasuke w tym opowiadaniu. :d
OdpowiedzUsuńChciałabym zobaczyć następną notkę z tej historii, mam nadzieję, ze szybko ją opublikujesz.
Świetny blog. Czekam na następne notki. :-)
OdpowiedzUsuńFajne ale niepodobało mi się gdy Itachi gadał z tą dziewczyną .
OdpowiedzUsuńPrzyjemny blog, fajnie mi się czytało i świetne opisy odczuć i przemyśleń bohaterów. I ten pairing...szkoda, że dodaje komentarz tak późno, bo może byś jeszcze dodała następna notkę, której jestem teraz niesamowicie ciekawy. :)
OdpowiedzUsuńCzekam nawet po tych dwuch latach patrząc na datę dodania... przeczytałam z pięć razy i nadal liczę na Ciągl dalszy. Mam nadzieje ze nie pisze tego komentarza na próżno i w końcu dodasz kontynuację.
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy
Mam nadzieję, że kiedyś dokończysz te opowiadanie o Itachim i Sasuke.
OdpowiedzUsuń